Monday 18 March 2013

Rozdział 4.


Cztery walizki, osiem pudeł, czternaście toreb i torebek, jeden mały kufer- bilans zawartości samochodu. Mąż okazał się jednak nie być ostatnim sukinsynem i pozwolił jej zabrać czarną Vectrę, którą kupili wspólnie. Szczerze mówiąc to ostatnie dni były najlepszymi od ponad roku. Zero udawania, zero kompromisów. Jasna sytuacja. Pierwszy raz od dawna zjedli wspólnie posiłek rozmawiając przy tym jak cywilizowani ludzie. I chociaż ich dialog dotyczył pogody, wiadomości, kryzysu ekonomicznego, to pierwszy raz od dawna była to normalna rozmowa.

Agata zeszła ostatni raz po drewnianych schodach i skierowała się do salonu, w którym siedział Marcin. Majewski patrzył na zbliżającą się jego (nadal) żonę. Wstał, żeby się z nią pożegnać. Kobieta ze smutnym uśmiechem szła w jego kierunku.
- Zostawiłam ci klucze na komodzie obok łóżka. – powiedziała.
- Dobrze, dziękuję. Agata, pamiętaj, że jesteś cudowna.
- Postaram się.
- Mam coś dla ciebie. – podał jej kopertę – To są bilety do Tajlandii. Weź kogo chcesz i baw się dobrze, ja i tak nie mogę jechać,  a szkoda, żeby się zmarnowały.
- W takim razie dzięki. – schowała prezent do torebki. – Mogę mieć do ciebie ostatnią prośbę?
- Jasne. Cokolwiek chcesz. – odparł. Agata bez słowa przytuliła się do Marcina. Objęła go w pasie i przyłożyła twarz do jego umięśnionej klatki piersiowej. Wdychała jego zapach i nie chciała przerywać tej chwili. Mąż objął ją ramionami i przyciągnął mocno do siebie. Wiedział, że właśnie tego potrzebuje.
- Dziękuję. Za wszystko. – złożyła na jego ustach krótki pocałunek i odeszła zatrzaskując drzwi za sobą.
Wsiadła do samochodu wrzucając do niego torebkę. Przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyła z podjazdu, zostawiając za sobą tuman kurzu. Jechała przez miasto powoli, żeby nie spowodować żadnego wypadku. Miała bowiem ograniczoną widoczność. Nie była to mgła, lejący deszcz, wręcz przeciwnie- pogoda była iście wakacyjna. Nie widziała dobrze drogi, z powodu łez zalewających jej oczy.
Zajechała na parking znajdujący się pod kamienicą, pamiętającą czasy drugiej wojny światowej. To tutaj znajduje się jej nowy dom. Jedyne, na co ją w tej chwili stać to dwupokojowe mieszkanie w budynku z tabliczką „grozi zawaleniem”, sypialnia z zaplamioną tapetą i starą wersalką, łazienka z lamperią w kolorze kakao, kuchnia z dwoma lichymi palnikami i PRL-owską  lodówką „Silesia”, niby salon z poszarzałą kanapą i telewizorem wielkości zeszytu A4. Zamykając za sobą drzwi z płyty paździerzowej trzymała się jednak optymistycznych myśli. Była w domu. Może nie zarabiała najgorzej, co miesiąc na jej koncie lądowało blisko 2500 zł, ale mieszkanie, jedzenie- wszystko kosztuje. Marcin zaproponował jej, że będzie jej pomagał finansowo, jednak nie zgodziło się na to. Chciała odciąć się od niego, żeby nie cierpieć jeszcze bardziej.

Czternaście godzin i mieszkanie nadawało się do bytowania. Jeszcze tylko malutka paprotka na kuchennym parapecie dla zwieńczenia dzieła i można spokojnie odpocząć. Agata postanowiła wykorzystać zaległy urlop oraz ten aktualny, razem 37 dni. Postanowiła w tym czasie przyzwyczaić się do nowego życia, przygotować do wyjazdu i spędzić wakacje życia. Uruchomiła komputer i zalogowała się na w swoje konto na facebooku. Umieściła post o treści „Pierwsza osoba, która odezwie się do mnie, za tydzień wylatuje ze mną do Bangkoku! Za friko! Śpieszcie się!”. Odłożyła laptopa na zniszczoną podłogę i ułożyła do snu.
                                                                           ~~~~
- Niech się pani nie martwi, puścimy tego drania z torbami. – powiedziała pani mecenas w średnim wieku ubrana w szarą garsonkę.
- Nie o to mi chodzi. Ja chcę po prostu rozwodu. Nie zamierzam bić się o jego pieniądze, samochody, dom. Chcę tylko zakończyć małżeństwo. – sprostowała Agata.
- Chyba pani żartuje. Możemy wydrzeć od niego połowę majątku.
- Pani nie zdaje sobie sprawy z kim mamy do czynienia. On jest komisarzem mającym tłum kolegów, jego ojciec jest sędzią, nawet gdybym chciała, to nie mam szans. Poza tym nie chcę. To wszystko jest jego.
- Jak pani uważa. O terminie pierwszej rozprawy zostanie pani poinformowana listownie. To będzie takie spotkanie ugodowe mające na celu pogodzenie państwa i zrezygnowanie z rozwodu. Takie tam formalności. Proszę poszukać świadków, udowodnimy, że rozwód jest z jego winy.
- Pani mecenas, my się chyba nie rozumiemy. Ja nie chcę walki. Chcę, żeby rozwód był bez orzeczenia o winie. Nie mamy dzieci, nie mamy o co się bić. Mam nadzieję, że to jasne, inaczej poszukam sobie innej kancelarii.
- Nie ma potrzeby, wszystko zrozumiałam.
                                                                     ~~~~
To był długi dzień. Wizyta u adwokata była koszmarem. Agata wiedziała, że sprawy rozwodowe rządzą się własnymi prawami, ale pani adwokat za wszelką cenę chciała dowalić facetom. Agata stwierdziła, że jest to chyba jej prywatna wojna przeciwko samczej naturze.

Siadając na podłodze przez niskim stolikiem, trzymając w ręce kebab kupiony w budce za rogiem,  otworzyła kartę z facebookiem. Ikonka z kopertą opatrzona była czerwoną liczbą 97. Wynik całkiem niezły, w końcu kto nie pokusiłby się o wyjazd w nieznane za darmo. Zjechała kursorem na sam dół listy nieprzeczytanych wiadomości. Czytając krótkie zdanie uśmiechała się sama do siebie „Dobrze wiesz, że z tobą zawsze. Nawet na koniec świata. Mam nadzieję, że to pierwsza wiadomość na twojej liście!” . Wiedziała, że z tą osobą to będzie niesamowita przygoda. Przypomniała sobie spontaniczne wypady na Mazury, tygodniowe przechadzki w Bieszczadach. „Przykro mi Kochani! Wykazaliście się niezwykłym odzewem, ale spędzę dwa tygodnie w towarzystwie szalonego mężczyzny! Bangkoku szykuj się, bo przybywamy. Z użytkownikiem Kacper Janowski".

                                                                             ~~~~
Stała na warszawskim lotnisku czekając na swojego towarzysza podróży do nowego świata. Mając ze sobą jedynie niezbyt duży plecak wypchany letnimi ubraniami oraz torebkę z dokumentami i pieniędzmi wypatrywała bardzo dobrego znajomego sprzed bardzo wielu lat. Miała nadzieję na naprawdę niezwykłą wyprawę. Chciała raz na zawsze zapomnieć o tym, co było.
- Cześć Rybko! – usłyszała za plecami znajomy głos.
- Cześć! – powiedziała z ogromnym uśmiechem. – Bałam się, że nie przyjedziesz i będę musiała jechać tam sama!
- Oszalałaś?! Miałbym stracić taką okazję? Ty i ja w obcym kraju? Tam bez obaw będę mógł cię porwać i niecnie wykorzystać! – puścił jej oko.
- Kaspi! Pamiętaj, że to już nie liceum! – wzięła go za rękę i razem poszli w kierunku bramek.
Agata zawsze wiedziała, że teściowie mają gest. Tym razem jednak przeszli samych siebie. Najpierw biznes klasa, a teraz ich synowa leży na ogromnym łóżku w najekskluzywniejszym hotelu stolicy Tajlandii. Miała nadzieję, że ten ich prezent na nową drogę życia będzie zwiastunem czegoś naprawdę niezwykłego. Wzięła do ręki plan miasta i zaczęła studiować wszystkie ulice. Wcześniej zrobiła rozeznanie we wszystkich najlepszych knajpkach, miejscach imprez, pchlich targach. Cieszyła się, że nie jest w tym ogromnym mieście sama, bo czułaby się okrutnie samotna. Ma na szczęście przy sobie dobrego przyjaciela, który nie raz wyciągał ją z dołka. Miała nadzieję, że i tym razem zda egzamin. Chciała, żeby pomógł jej pozbierać się po rozstaniu z mężem. Jeszcze nie tak dawno oddałaby wszystko, żeby znaleźć się tu z Marcinem. Oboje zawsze uwielbiali smak orientu. Mogliby bez minuty snu tułać się ciasnymi alejkami poznając tutejszych ludzi, pić miejscowy alkohol w hotelowym pokoju, palić nielegalne roztarte kwiaty mające swoje korzenie w Indiach, kochać się w wielkim łóżku. Kochała swojego męża za wiele rzeczy. Jedną z nich było to, że przy niej nie udawał kogoś, kim nie jest. W pracy zawsze musiał być twardy. Nie mógł pokazać swojego prawdziwego oblicza w walce ze zwyrodniałymi przestępcami. Nie mógł z wymalowanym uśmiechem na twarzy biegać z pistoletem w dłoni i mierzyć do zamaskowanych mężczyzn. To przy Agacie był szczery. Tak naprawdę Marcin był niezwykle pozytywnym człowiekiem. Zawsze dbał, żeby jego kobiecie niczego nie brakowało. Spełniał wszystkie jej zachcianki, był czuły, opiekuńczy. Nie bez przyczyny był obiektem pożądania wszystkich jej koleżanek. Jego uśmiech skutecznie niwelował wszelkie troski i sprawiał, że znowu chciało się żyć. Półtorej roku temu jednak coś w nim pękło i zmienił się. Wiele razy słyszała, że w jego branży nie jest łatwo i człowiek nie wytrzymuje. Agata dobrze pamięta, że uczestniczył wtedy z jakiejś poważnej sprawie rozbijania grupy narkotykowej, która wymyśliła jakieś nowe gówno siejące spustoszenie wśród młodych ludzi, uzależniające dużo bardziej niż kokaina i amfetamina razem wzięte, prowadzące do powolnej i bolesnej śmierci. Grożono wtedy i jemu i jej. Bała się jak cholera, Marcin nie pozwalał jej samej wracać, kiedy tylko mógł jeździł po nią wszędzie, żeby nic jej się nie stało. Przy nim czuła się bezpieczna. Z każdym dniem jednak zauważała, że dystans między nimi się zwiększa. Nie rozumiała tylko dlaczego. Doszła do wniosku, że winę za to wszystko musi ponosić kobieta. Mąż po prostu znudził się swoją małżonką. Było jej przykro, bo cały czas słyszała od niego, że jest najpiękniejsza, najcudowniejsza, jedyna na świecie, a jednak postanowił ją zostawić. Nie chciała się jednak zadręczać. Przyjechała tu o tym wszystkim zapomnieć.
- Rybko! – z myśli wyrwał ją głos Kacpra – Jak ty zamawiałaś ten pokój, że mamy małżeńskie łoże? Mi to oczywiście nie przeszkadza, ale wiesz…
- Kochany. – uśmiechnęła się – Trzymaj się swojej strony łóżka, a ręce lepiej sobie zawiązuj na noc w jakiś kaftan bezpieczeństwa.
- Spokojnie. Przecież znamy się tyle lat. Jesteś dla mnie jak siostra, a to już trochę zboczone by było. – puścił jej oko.
- Właśnie, znamy się tyle lat. Dobrze wiem, że nawet swoją matkę byś przeleciał.
- Podła! Jakie mamy plany na dziś? – zmienił temat.
- Chodź na kolację, najwyższy czas.

Kilka minut po dziewiętnastej wyszli z hotelu. Poszli do pobliskiej maleńkiej restauracyjki, w której zjedli pokaźną porcję dobrze doprawionego tradycyjnego jedzenia. Dobrze bawili się w swoim towarzystwie wspominając dawne czasy. Agata i Kacper znali się od siódmej klasy szkoły podstawowej. Chłopak razem z rodzicami przeprowadził się do Gdańska ze Szczecina. Mieszkał z Agatą w jednym bloku, lubili te same rzeczy, chodzili do jednej szkoły, szwendali się po lekcjach po podejrzanym miejscach. I mimo, że był od niej trochę starszy dogadywali się niesamowicie. Zdecydowała, że pójdzie do tego samego liceum co on. Ona jemu pomagała w polskim i angielskim on jej w matmie i fizyce. Dopełniali się idealnie. Oboje czuli, że taka przyjaźń zdarza się raz na całe życie. Z biegiem czasu i dojrzewania zaczęli patrzeć na siebie trochę inaczej. Kacper zaczął widzieć w niej śliczną blondynkę, która jak w bajce w brzydkiego kaczątka wyrosła na jego oczach na pięknego łabędzia. Zauważył, że jest ona kobietą, a nie koleżanką. Z zachłannością patrzył w jej lazurowe tęczówki marząc o poznaniu smaku jej ust. Agata również inaczej poczęła patrzeć na przyjaciela. Zauważyła, że stał on się mężczyzną. Doszła do tego, kiedy inne dziewczyny zaczęły się nim interesować. Mogła godzinami patrzeć w jego magnetyczne, błękitne oczy skrywające tyle ciepła i miłości. Co raz częściej na spacerach zaczęła łapać jego dłoń, przytulać się do jego boku, dumnie nosić jego bluzy kiedy było zimno. Oczerniała go w oczach dziewcząt, które ją o niego wypytywały. Inni ludzie i tak wmawiali im, że są razem, że nie są jedynie przyjaciółmi. Postanowili więc spróbować. Pewnego wieczoru doszli do wniosku, że zostaną parą. Kochali się, jednak nie na tyle, aby być razem długo. Spędzili razem cudowne chwile. Wspólnie przeżyli pierwszy pocałunek i pierwszy raz. Wierzyli, że będą razem na zawsze. Jak się później okazało tak się nie stało. Ona wyjechała do Wrocławia na studia, on został w Gdańsku. Znali się jednak tak długo, że nie skończyło się na szarpaninie i praniu brudów. Po prostu doszli do wniosku, że to nie ma sensu. Nadal byli przyjaciółmi i wspierali się we wszystkim, a już przede wszystkim w problemach ze swoimi partnerami. Kacper był świadkiem na ślubie Agaty z Marcinem. Przyjaciel znał dość dobrze męża swojej przyjaciółki, ale nie na tyle, żeby uchronić ją od cierpienia.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego nie przyjechałaś tu ze swoim panem idealnym? – spytał po powrocie do hotelowego pokoju.
- Pan idealny nie jest już mój. Rozwodzimy się. – odpowiedziała smutno.
- Co się stało?
- Niezgodność charakteru. Dzień po powrocie mamy pierwszą rozprawę.
- Przykro mi Kochanie. – przytulił do siebie przyjaciółkę. Biorąc ją za rękę zaprowadził do ogromnego łóżka ozdobionego tiulowym baldachimem w kolorze pomarańczy. Ułożył się wygodnie i nakazał Agacie położyć się obok. Dziewczyna wtuliła się w tors przyjaciela i w myślach dziękowała mu za to, że jako pierwszy odezwał się do niej. Nie wyobrażała sobie teraz, że mogłaby być w tym miejscu z kimś innym, nawet z Marcinem. 

                                                                                 &

Jeju! Jestem taka szczęśliwa! I już nawet nie przeszkadza mi śnieg, który przynajmniej przykrywa te psie gówna! Jeżeli ktoś wybiera się na studia to zapraszamy do Koziego Grodu! Tylko tu godziny rektorskie z powodu mszy w intencji nowego Papy! I jak nie kochać studiów, no jak? Wolny wtorek to lepsze niż wolna sobota! Alors, vamos a bailar! 

Pozdrawiam Was z ogromnym bananem na twarzy! Buziaki, Embouteillages ;*


13 comments:

  1. wcale nie spamujesz:) cieszę się że mnie informujesz:) I proszę rób to dalej:) dziekuję za pocieszenie mnie :) cieszę się ze przynajmniej Tobie humor się poprawił;) zazdroszczę wolnego dnia;) tez by mi się przydał;/ ehh
    bardzo fajny rozdział;) dobrze że rozstają się bez tego całego zamieszania.Fajnie że Agata na tą wycieczke pojechała ze starym przyjacielem:) może on pomoże jej zapomnieć? :> pozdrawiam:*

    ReplyDelete
  2. Świetny rozdział czekam na więcej i zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/

    ReplyDelete
  3. Nawet nie wiesz jak się cieszę że dodałaś dziś nowy. Po beznadziejnym, ciężkim dniu wchodzę, a tu powiadomienie. Uwielbiam Cię ;*
    Nie sądziłam, że Kacper to przyjaciel z przeszłości. A już zupełnie zaskoczyłaś mnie tą ich pierwszą miłością! Takich związków się nie zapomina, więc może przystojniak pomoże Agacie wyjść z dołka? Mam nadzieję. Natomiast spanie w jednym łóżku, w egzotycznej Tajlandii, może tylko bardziej ich do siebie zbliżyć.
    Ta przeprowadzka do "nowego" mieszkania była strasznie realistyczna. Boże, bałabym się postawić nogę w czymś takim, serio! Brawa za odwagę dla mężnej Agatki ;p Chociaż z drugiej strony, jeśli miałaby brać pieniądze od męża, to może rzeczywiście tak jest lepiej? Nie chce mieć z nim już nic wspólnego, i dobrze!
    Zastanawia mnie ta sprawa narkotyków. I jak pisałaś o wypaleniu zawodowym, dużym stresie, to przeszło mi przez myśl, że może wcale nie chodzi o brak miłości. Może Marcin wpadł w depresję, albo sam ma problemy? Kurczę, kombinuję jak koń pod górę -.- Nie przejmuj się, moje chaotyczne myśli przerastają mnie samą ;p
    No i nieszczęsna pani adwokat- coś czuję, że mimo usilnych próśb Agaty, wywinie jakiś numer w sądzie...

    Zazdroszczę tego wolnego wtorku! Dopiero poniedziałek, a ja już chcę weekend :(
    Pozdrawiam ciepło, S. ;*

    ReplyDelete
  4. Miałam nosa żeby tu zajrzeć :D Dobry banan nie jest zły. I Skra w Warszawie <3 haha dobry banan nie jest zły. A ten rozdział śliczny jak uszyty :3 Tajwan to dla mnie chyba zbyt egzotyczna miejscówka, ale cieszę się że Agata dobrze spędza czas tam ;) Rozwód piekielnie męcząca sprawa ale będzie miała dobre wsparcie ;) Oby tylko pan monsz stwierdził to samo co ona i obyło się bez kłopotów ;) Pani prawnik taka bojowo feministyczna że hej... Niech się pan na K dobrze sprawi ;) Takich miłości się nie zapomina nigdy. Kurcze poprawiłaś mi humor. Gdzie można znaleźć twoje gadu? Trzymaj się :*
    xoxo K.

    ReplyDelete
    Replies
    1. 44717376 :) w zakładce kontakt, na górze! ;*

      Delete
  5. świetnie wprost nie mogę się doczekać dalszej części ! :)

    ReplyDelete
  6. Z takimi rozdziałami to możesz nawet spamować do woli! :D Wreszcie Agata będzie mogła odpocząć psychicznie, wyluzuje się w towarzystwie Kacpra a na dodatek spędza czas w takim pięknym otoczeniu przyrody :)
    Rozwód jak to rozwód. W dzisiejszych czasach to niestety nic nadzwyczajnego. Powiem szczerze, że rozbawiła mnie ta pani adwokat. Agata trafiła na jakąś feministkę ;D Ale wystarczy tylko użyć dobrych argumentów a poglądy schodzą na drugi plan. Oby tylko ta prawniczka była skuteczna, bo Agata nie chce tułać się po sądach w nieskończoność, w czym ją doskonale rozumiem. Trzeba się jakoś trzymać!
    No, super jest to opowiadanie :D

    ReplyDelete
  7. Obiecałam ochrzanić Marcina, ale sama nie wiem, czy jestem w stanie xD Nie po tym, co mi się stworzyło w głowię :p On przez pracę się strasznie zmienił. Może te ciągłe szantaże i niebezpieczeństwa spowodowały, że on chciał się od niej odciąć, by móc się gdzieś ukryć? Nie wiem, no nie wiem. Choć jest skończonym sukinsynem i tego to mu nie odmówię, bo jak on ją traktował?! Dobrze, że na koniec zachował klasę, pozwolił odejść. To w też swojego rodzaju miłość i odpowiedzialność za życie żony. Może to brzmi śmiesznie, bo niby jak, ale ja tak uważam. Ja ostatecznie nie zawieszam sznurka na nim ;p Cieszę się, że mimo wszystko się szanują!
    A teraz Agata :D Pochwalam ja i kibicuje z całego serca. Słusznie, że nie chce pomocy męża, a rozwód ma być formalnością, a nie walką o pieniądze. Gorsza to ta adwokatka, która chyba i tak zrobi wbrew swojej klientce. xd Mimo wszystko fajnie, że zdecydowała się oderwać od rzeczywistości u boku starego przyjaciela Kacpra. Ciekawy ten facet :D
    Ta piosenka na górze jest mega <3 Zakochałam się! :p Wcześniej na komórce nie miałam okazji posłuchać, co teraz nadrabiam ;D Czekam niecierpliwie na następny!
    Buziaki, Happiness ;*

    ReplyDelete
  8. wszystkie komentarze takie długie... a ja powiem tylko tyle: jest superświetniemega! pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
  9. Rozdział jak zwykle genialny! Dobrze poznać historię Kacpra i Agaty z młodych lat :) Dobrze, że ma teraz swojego Przyjaciela przy sobie. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak będziesz miała chwilkę to zapraszam na nowy rozdział :) http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/

      Delete
  10. Musisz mnie tak porządnie kopnąć w sam środek dupska, najlepiej kilkakrotnie. Moje lenistwo po prostu nie zna granic, jest rozpuszczone jak dziadowski bicz i nie da się go okiełznać. Następnym razem proszę mnie trzymać na wodzy, bo znów rozhulam się jak taka koala i czytanie będzie trwało przeszło dwa tygodnie. :P
    Trochę żal mi Agaty. Ona chyba naprawdę do końca liczyła, że monotonia w ich małżeństwie jest spowodowana przez brak zaangażowania, a nie brak miłości z jednej strony. Ciekawa jestem, czy gdyby kobieta o to nie zapytała, to czy Marcin nie pisnąłby nawet słówkiem. Jak on to sobie wyobrażał? Że życie w takiej klatce, z której tylko on wylatuje na ptaszki, jest przyjemne? Niemniej jednak miło z jego strony, że nie potraktował Agaty byle jak. Chociaż ja w sądzie na jej miejscu kłóciłabym się o choć trochę forsy, w końcu bidulka teraz żyje jak w ubóstwie.
    Faaaajny ten Kacper, bardzo. :D Uwielbiam takich świrusów z połączeniem erotomanów, ty chyba dobrze o tym wiesz. :P I bardzo dobrze, że to on poleciał z blondynką do Tajlandii. Nie wyobrażam sobie, aby Agata miała tam gnić z praktycznie obcą osobą. Tak przynajmniej się zabawi, kto wie, może i wróci do przeszłości z przyjacielem? :)
    Całuję, Caroline : **

    ReplyDelete
  11. Cały tydzień zbierałam się, żeby dodać tu komentarz i zawsze coś mi blokowało wykonanie tej czynności; jak nie brak netu, to brak prądu, pieczenie różnych łakoci i nieopuszczanie terytorium kuchni :D, albo najzwyczajnie w świecie lenistwo. :P Ale, do rzeczy!
    Uwielbiam Twój styl pisania, wiesz? :) Czyta się i czyta, i ciągle mi mało. :)
    Cieszę się, że Marcin okazał resztki...resztki czego? :D Zabrakło mi słowa. :D W każdym bądź razie - że nie okazał się ostatnim dupkiem i nie wywalił jej na zbity pysk, tylko normalnie z nią rozmawiał i że rozstali się we względnej zgodzie. Łaskawca dał jej jeszcze bilety na wczasy i samochód, normalnie big wyczyn.
    Agata może teraz odetchnąć z ulgą pełną piersią i zacząć wszystko od początku, bez Majewskiego, w swoim nowym mieszkanku. Z biegiem czasu jakoś je sobie po swojemu urządzi i jestem przekonana, że będzie to jej ulubione gniazdko. :) Oby tylko nie powstały żadne cyrki z tą rozprawą rozwodową, bo ta pani adwokat coś nie bardzo chyba zrozumiała oczekiwania Agaci. Według mnie powinna walczyć o podział majątku, bo komu jak komu, ale jej kasa by się na pewno przydała!
    Kacper... Już mi się ten chłoptaś podoba! :D Jestem pewna, że razem spędzą cudowny czas, wypoczną sobie i nagadają się za wszystkie czasy. Dobrze, że to akurat on odezwał się jako pierwszy. Myślę, że mieć takiego dobrego przyjaciela w tych trudnych chwilach, to naprawdę wielki skarb. :) Kto wie, może odżyje w nich dawne uczucie? :) Skrycie na to liczę. :)

    pozdrawiam i czekam na dalszą relację z zajebistego wypadu do Tajlandii! :)
    Patex :**

    PS. Zapraszam na szarlotkę, Łasuchu. :)

    ReplyDelete