Cztery walizki, osiem pudeł, czternaście toreb i
torebek, jeden mały kufer- bilans zawartości samochodu. Mąż okazał się jednak
nie być ostatnim sukinsynem i pozwolił jej zabrać czarną Vectrę, którą kupili
wspólnie. Szczerze mówiąc to ostatnie dni były najlepszymi od ponad roku. Zero
udawania, zero kompromisów. Jasna sytuacja. Pierwszy raz od dawna zjedli
wspólnie posiłek rozmawiając przy tym jak cywilizowani ludzie. I chociaż ich
dialog dotyczył pogody, wiadomości, kryzysu ekonomicznego, to pierwszy raz od
dawna była to normalna rozmowa.
Agata zeszła ostatni raz po drewnianych schodach i
skierowała się do salonu, w którym siedział Marcin. Majewski patrzył na
zbliżającą się jego (nadal) żonę. Wstał, żeby się z nią pożegnać. Kobieta ze
smutnym uśmiechem szła w jego kierunku.
- Zostawiłam ci klucze na komodzie obok łóżka. –
powiedziała.
- Dobrze, dziękuję. Agata, pamiętaj, że jesteś
cudowna.
- Postaram się.
- Mam coś dla ciebie. – podał jej kopertę – To są
bilety do Tajlandii. Weź kogo chcesz i baw się dobrze, ja i tak nie mogę
jechać, a szkoda, żeby się zmarnowały.
- W takim razie dzięki. – schowała prezent do
torebki. – Mogę mieć do ciebie ostatnią prośbę?
- Jasne. Cokolwiek chcesz. – odparł. Agata bez słowa
przytuliła się do Marcina. Objęła go w pasie i przyłożyła twarz do jego
umięśnionej klatki piersiowej. Wdychała jego zapach i nie chciała przerywać tej
chwili. Mąż objął ją ramionami i przyciągnął mocno do siebie. Wiedział, że
właśnie tego potrzebuje.
- Dziękuję. Za wszystko. – złożyła na jego ustach
krótki pocałunek i odeszła zatrzaskując drzwi za sobą.
Wsiadła do samochodu wrzucając do niego torebkę.
Przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyła z podjazdu, zostawiając za sobą tuman
kurzu. Jechała przez miasto powoli, żeby nie spowodować żadnego wypadku. Miała
bowiem ograniczoną widoczność. Nie była to mgła, lejący deszcz, wręcz
przeciwnie- pogoda była iście wakacyjna. Nie widziała dobrze drogi, z powodu łez
zalewających jej oczy.
Zajechała na parking znajdujący się pod kamienicą,
pamiętającą czasy drugiej wojny światowej. To tutaj znajduje się jej nowy dom. Jedyne,
na co ją w tej chwili stać to dwupokojowe mieszkanie w budynku z tabliczką
„grozi zawaleniem”, sypialnia z zaplamioną tapetą i starą wersalką, łazienka z
lamperią w kolorze kakao, kuchnia z dwoma lichymi palnikami i PRL-owską lodówką „Silesia”, niby salon z poszarzałą kanapą
i telewizorem wielkości zeszytu A4. Zamykając za sobą drzwi z płyty paździerzowej
trzymała się jednak optymistycznych myśli. Była w domu. Może nie zarabiała
najgorzej, co miesiąc na jej koncie lądowało blisko 2500 zł, ale mieszkanie,
jedzenie- wszystko kosztuje. Marcin zaproponował jej, że będzie jej pomagał
finansowo, jednak nie zgodziło się na to. Chciała odciąć się od niego, żeby nie
cierpieć jeszcze bardziej.
Czternaście godzin i mieszkanie nadawało się do
bytowania. Jeszcze tylko malutka paprotka na kuchennym parapecie dla
zwieńczenia dzieła i można spokojnie odpocząć. Agata postanowiła wykorzystać
zaległy urlop oraz ten aktualny, razem 37 dni. Postanowiła w tym czasie
przyzwyczaić się do nowego życia, przygotować do wyjazdu i spędzić wakacje
życia. Uruchomiła komputer i zalogowała się na w swoje konto na facebooku.
Umieściła post o treści „Pierwsza osoba,
która odezwie się do mnie, za tydzień wylatuje ze mną do Bangkoku! Za friko! Śpieszcie
się!”. Odłożyła laptopa na zniszczoną podłogę i ułożyła do snu.
~~~~
- Niech się pani nie martwi, puścimy tego drania z
torbami. – powiedziała pani mecenas w średnim wieku ubrana w szarą garsonkę.
- Nie o to mi chodzi. Ja chcę po prostu rozwodu. Nie
zamierzam bić się o jego pieniądze, samochody, dom. Chcę tylko zakończyć
małżeństwo. – sprostowała Agata.
- Chyba pani żartuje. Możemy wydrzeć od niego połowę
majątku.
- Pani nie zdaje sobie sprawy z kim mamy do
czynienia. On jest komisarzem mającym tłum kolegów, jego ojciec jest sędzią,
nawet gdybym chciała, to nie mam szans. Poza tym nie chcę. To wszystko jest
jego.
- Jak pani uważa. O terminie pierwszej rozprawy
zostanie pani poinformowana listownie. To będzie takie spotkanie ugodowe mające
na celu pogodzenie państwa i zrezygnowanie z rozwodu. Takie tam formalności.
Proszę poszukać świadków, udowodnimy, że rozwód jest z jego winy.
- Pani mecenas, my się chyba nie rozumiemy. Ja nie
chcę walki. Chcę, żeby rozwód był bez orzeczenia o winie. Nie mamy dzieci, nie
mamy o co się bić. Mam nadzieję, że to jasne, inaczej poszukam sobie innej
kancelarii.
- Nie ma potrzeby, wszystko zrozumiałam.
~~~~
To był długi dzień. Wizyta u adwokata była
koszmarem. Agata wiedziała, że sprawy rozwodowe rządzą się własnymi prawami,
ale pani adwokat za wszelką cenę chciała dowalić facetom. Agata stwierdziła, że
jest to chyba jej prywatna wojna przeciwko samczej naturze.
Siadając na podłodze przez niskim stolikiem,
trzymając w ręce kebab kupiony w budce za rogiem, otworzyła kartę z facebookiem. Ikonka z
kopertą opatrzona była czerwoną liczbą 97. Wynik całkiem niezły, w końcu kto
nie pokusiłby się o wyjazd w nieznane za darmo. Zjechała kursorem na sam dół
listy nieprzeczytanych wiadomości. Czytając krótkie zdanie uśmiechała się sama
do siebie „Dobrze wiesz, że z tobą
zawsze. Nawet na koniec świata. Mam nadzieję, że to pierwsza wiadomość na
twojej liście!” . Wiedziała, że z tą osobą to będzie niesamowita przygoda. Przypomniała
sobie spontaniczne wypady na Mazury, tygodniowe przechadzki w Bieszczadach. „Przykro mi Kochani! Wykazaliście się
niezwykłym odzewem, ale spędzę dwa tygodnie w towarzystwie szalonego mężczyzny!
Bangkoku szykuj się, bo przybywamy. Z użytkownikiem Kacper Janowski".
~~~~
Stała na warszawskim lotnisku
czekając na swojego towarzysza podróży do nowego świata. Mając ze sobą jedynie
niezbyt duży plecak wypchany letnimi ubraniami oraz torebkę z dokumentami i
pieniędzmi wypatrywała bardzo dobrego znajomego sprzed bardzo wielu lat. Miała
nadzieję na naprawdę niezwykłą wyprawę. Chciała raz na zawsze zapomnieć o tym,
co było.
- Cześć Rybko! – usłyszała za
plecami znajomy głos.
- Cześć! – powiedziała z ogromnym
uśmiechem. – Bałam się, że nie przyjedziesz i będę musiała jechać tam sama!
- Oszalałaś?! Miałbym stracić taką
okazję? Ty i ja w obcym kraju? Tam bez obaw będę mógł cię porwać i niecnie
wykorzystać! – puścił jej oko.
- Kaspi! Pamiętaj, że to już nie
liceum! – wzięła go za rękę i razem poszli w kierunku bramek.
Agata zawsze wiedziała, że
teściowie mają gest. Tym razem jednak przeszli samych siebie. Najpierw biznes
klasa, a teraz ich synowa leży na ogromnym łóżku w najekskluzywniejszym hotelu
stolicy Tajlandii. Miała nadzieję, że ten ich prezent na nową drogę życia
będzie zwiastunem czegoś naprawdę niezwykłego. Wzięła do ręki plan miasta i
zaczęła studiować wszystkie ulice. Wcześniej zrobiła rozeznanie we wszystkich
najlepszych knajpkach, miejscach imprez, pchlich targach. Cieszyła się, że nie
jest w tym ogromnym mieście sama, bo czułaby się okrutnie samotna. Ma na
szczęście przy sobie dobrego przyjaciela, który nie raz wyciągał ją z dołka.
Miała nadzieję, że i tym razem zda egzamin. Chciała, żeby pomógł jej pozbierać
się po rozstaniu z mężem. Jeszcze nie tak dawno oddałaby wszystko, żeby znaleźć
się tu z Marcinem. Oboje zawsze uwielbiali smak orientu. Mogliby bez minuty snu
tułać się ciasnymi alejkami poznając tutejszych ludzi, pić miejscowy alkohol w
hotelowym pokoju, palić nielegalne roztarte kwiaty mające swoje korzenie w
Indiach, kochać się w wielkim łóżku. Kochała swojego męża za wiele rzeczy.
Jedną z nich było to, że przy niej nie udawał kogoś, kim nie jest. W pracy
zawsze musiał być twardy. Nie mógł pokazać swojego prawdziwego oblicza w walce
ze zwyrodniałymi przestępcami. Nie mógł z wymalowanym uśmiechem na twarzy
biegać z pistoletem w dłoni i mierzyć do zamaskowanych mężczyzn. To przy Agacie
był szczery. Tak naprawdę Marcin był niezwykle pozytywnym człowiekiem. Zawsze
dbał, żeby jego kobiecie niczego nie brakowało. Spełniał wszystkie jej
zachcianki, był czuły, opiekuńczy. Nie bez przyczyny był obiektem pożądania
wszystkich jej koleżanek. Jego uśmiech skutecznie niwelował wszelkie troski i
sprawiał, że znowu chciało się żyć. Półtorej roku temu jednak coś w nim pękło i
zmienił się. Wiele razy słyszała, że w jego branży nie jest łatwo i człowiek
nie wytrzymuje. Agata dobrze pamięta, że uczestniczył wtedy z jakiejś poważnej
sprawie rozbijania grupy narkotykowej, która wymyśliła jakieś nowe gówno
siejące spustoszenie wśród młodych ludzi, uzależniające dużo bardziej niż
kokaina i amfetamina razem wzięte, prowadzące do powolnej i bolesnej śmierci. Grożono
wtedy i jemu i jej. Bała się jak cholera, Marcin nie pozwalał jej samej wracać,
kiedy tylko mógł jeździł po nią wszędzie, żeby nic jej się nie stało. Przy nim
czuła się bezpieczna. Z każdym dniem jednak zauważała, że dystans między nimi
się zwiększa. Nie rozumiała tylko dlaczego. Doszła do wniosku, że winę za to
wszystko musi ponosić kobieta. Mąż po prostu znudził się swoją małżonką. Było
jej przykro, bo cały czas słyszała od niego, że jest najpiękniejsza,
najcudowniejsza, jedyna na świecie, a jednak postanowił ją zostawić. Nie
chciała się jednak zadręczać. Przyjechała tu o tym wszystkim zapomnieć.
- Rybko! – z myśli wyrwał ją głos Kacpra – Jak ty
zamawiałaś ten pokój, że mamy małżeńskie łoże? Mi to oczywiście nie
przeszkadza, ale wiesz…
- Kochany. – uśmiechnęła się – Trzymaj się swojej
strony łóżka, a ręce lepiej sobie zawiązuj na noc w jakiś kaftan
bezpieczeństwa.
- Spokojnie. Przecież znamy się tyle lat. Jesteś dla
mnie jak siostra, a to już trochę zboczone by było. – puścił jej oko.
- Właśnie, znamy się tyle lat. Dobrze wiem, że nawet
swoją matkę byś przeleciał.
- Podła! Jakie mamy plany na dziś? – zmienił temat.
- Chodź na kolację, najwyższy czas.
Kilka minut po dziewiętnastej wyszli z hotelu.
Poszli do pobliskiej maleńkiej restauracyjki, w której zjedli pokaźną porcję
dobrze doprawionego tradycyjnego jedzenia. Dobrze bawili się w swoim
towarzystwie wspominając dawne czasy. Agata i Kacper znali się od siódmej klasy
szkoły podstawowej. Chłopak razem z rodzicami przeprowadził się do Gdańska ze
Szczecina. Mieszkał z Agatą w jednym bloku, lubili te same rzeczy, chodzili do
jednej szkoły, szwendali się po lekcjach po podejrzanym miejscach. I mimo, że
był od niej trochę starszy dogadywali się niesamowicie. Zdecydowała, że pójdzie
do tego samego liceum co on. Ona jemu pomagała w polskim i angielskim on jej w
matmie i fizyce. Dopełniali się idealnie. Oboje czuli, że taka przyjaźń zdarza
się raz na całe życie. Z biegiem czasu i dojrzewania zaczęli patrzeć na siebie
trochę inaczej. Kacper zaczął widzieć w niej śliczną blondynkę, która jak w
bajce w brzydkiego kaczątka wyrosła na jego oczach na pięknego łabędzia.
Zauważył, że jest ona kobietą, a nie koleżanką. Z zachłannością patrzył w jej
lazurowe tęczówki marząc o poznaniu smaku jej ust. Agata również inaczej
poczęła patrzeć na przyjaciela. Zauważyła, że stał on się mężczyzną. Doszła do
tego, kiedy inne dziewczyny zaczęły się nim interesować. Mogła godzinami
patrzeć w jego magnetyczne, błękitne oczy skrywające tyle ciepła i miłości. Co
raz częściej na spacerach zaczęła łapać jego dłoń, przytulać się do jego boku,
dumnie nosić jego bluzy kiedy było zimno. Oczerniała go w oczach dziewcząt,
które ją o niego wypytywały. Inni ludzie i tak wmawiali im, że są razem, że nie
są jedynie przyjaciółmi. Postanowili więc spróbować. Pewnego wieczoru doszli do
wniosku, że zostaną parą. Kochali się, jednak nie na tyle, aby być razem długo.
Spędzili razem cudowne chwile. Wspólnie przeżyli pierwszy pocałunek i pierwszy
raz. Wierzyli, że będą razem na zawsze. Jak się później okazało tak się nie
stało. Ona wyjechała do Wrocławia na studia, on został w Gdańsku. Znali się
jednak tak długo, że nie skończyło się na szarpaninie i praniu brudów. Po
prostu doszli do wniosku, że to nie ma sensu. Nadal byli przyjaciółmi i
wspierali się we wszystkim, a już przede wszystkim w problemach ze swoimi
partnerami. Kacper był świadkiem na ślubie Agaty z Marcinem. Przyjaciel znał
dość dobrze męża swojej przyjaciółki, ale nie na tyle, żeby uchronić ją od
cierpienia.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego nie przyjechałaś tu
ze swoim panem idealnym? – spytał po powrocie do hotelowego pokoju.
- Pan idealny nie jest już mój. Rozwodzimy się. –
odpowiedziała smutno.
- Co się stało?
- Niezgodność charakteru. Dzień po powrocie mamy
pierwszą rozprawę.
- Przykro mi Kochanie. – przytulił do siebie
przyjaciółkę. Biorąc ją za rękę zaprowadził do ogromnego łóżka ozdobionego
tiulowym baldachimem w kolorze pomarańczy. Ułożył się wygodnie i nakazał Agacie
położyć się obok. Dziewczyna wtuliła się w tors przyjaciela i w myślach
dziękowała mu za to, że jako pierwszy odezwał się do niej. Nie wyobrażała sobie
teraz, że mogłaby być w tym miejscu z kimś innym, nawet z Marcinem.
&
Jeju! Jestem taka szczęśliwa! I już nawet nie przeszkadza mi śnieg, który przynajmniej przykrywa te psie gówna! Jeżeli ktoś wybiera się na studia to zapraszamy do Koziego Grodu! Tylko tu godziny rektorskie z powodu mszy w intencji nowego Papy! I jak nie kochać studiów, no jak? Wolny wtorek to lepsze niż wolna sobota! Alors, vamos a bailar!
Pozdrawiam Was z ogromnym bananem na twarzy! Buziaki, Embouteillages ;*
wcale nie spamujesz:) cieszę się że mnie informujesz:) I proszę rób to dalej:) dziekuję za pocieszenie mnie :) cieszę się ze przynajmniej Tobie humor się poprawił;) zazdroszczę wolnego dnia;) tez by mi się przydał;/ ehh
ReplyDeletebardzo fajny rozdział;) dobrze że rozstają się bez tego całego zamieszania.Fajnie że Agata na tą wycieczke pojechała ze starym przyjacielem:) może on pomoże jej zapomnieć? :> pozdrawiam:*
Świetny rozdział czekam na więcej i zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
ReplyDeleteNawet nie wiesz jak się cieszę że dodałaś dziś nowy. Po beznadziejnym, ciężkim dniu wchodzę, a tu powiadomienie. Uwielbiam Cię ;*
ReplyDeleteNie sądziłam, że Kacper to przyjaciel z przeszłości. A już zupełnie zaskoczyłaś mnie tą ich pierwszą miłością! Takich związków się nie zapomina, więc może przystojniak pomoże Agacie wyjść z dołka? Mam nadzieję. Natomiast spanie w jednym łóżku, w egzotycznej Tajlandii, może tylko bardziej ich do siebie zbliżyć.
Ta przeprowadzka do "nowego" mieszkania była strasznie realistyczna. Boże, bałabym się postawić nogę w czymś takim, serio! Brawa za odwagę dla mężnej Agatki ;p Chociaż z drugiej strony, jeśli miałaby brać pieniądze od męża, to może rzeczywiście tak jest lepiej? Nie chce mieć z nim już nic wspólnego, i dobrze!
Zastanawia mnie ta sprawa narkotyków. I jak pisałaś o wypaleniu zawodowym, dużym stresie, to przeszło mi przez myśl, że może wcale nie chodzi o brak miłości. Może Marcin wpadł w depresję, albo sam ma problemy? Kurczę, kombinuję jak koń pod górę -.- Nie przejmuj się, moje chaotyczne myśli przerastają mnie samą ;p
No i nieszczęsna pani adwokat- coś czuję, że mimo usilnych próśb Agaty, wywinie jakiś numer w sądzie...
Zazdroszczę tego wolnego wtorku! Dopiero poniedziałek, a ja już chcę weekend :(
Pozdrawiam ciepło, S. ;*
Miałam nosa żeby tu zajrzeć :D Dobry banan nie jest zły. I Skra w Warszawie <3 haha dobry banan nie jest zły. A ten rozdział śliczny jak uszyty :3 Tajwan to dla mnie chyba zbyt egzotyczna miejscówka, ale cieszę się że Agata dobrze spędza czas tam ;) Rozwód piekielnie męcząca sprawa ale będzie miała dobre wsparcie ;) Oby tylko pan monsz stwierdził to samo co ona i obyło się bez kłopotów ;) Pani prawnik taka bojowo feministyczna że hej... Niech się pan na K dobrze sprawi ;) Takich miłości się nie zapomina nigdy. Kurcze poprawiłaś mi humor. Gdzie można znaleźć twoje gadu? Trzymaj się :*
ReplyDeletexoxo K.
44717376 :) w zakładce kontakt, na górze! ;*
Deleteświetnie wprost nie mogę się doczekać dalszej części ! :)
ReplyDeleteZ takimi rozdziałami to możesz nawet spamować do woli! :D Wreszcie Agata będzie mogła odpocząć psychicznie, wyluzuje się w towarzystwie Kacpra a na dodatek spędza czas w takim pięknym otoczeniu przyrody :)
ReplyDeleteRozwód jak to rozwód. W dzisiejszych czasach to niestety nic nadzwyczajnego. Powiem szczerze, że rozbawiła mnie ta pani adwokat. Agata trafiła na jakąś feministkę ;D Ale wystarczy tylko użyć dobrych argumentów a poglądy schodzą na drugi plan. Oby tylko ta prawniczka była skuteczna, bo Agata nie chce tułać się po sądach w nieskończoność, w czym ją doskonale rozumiem. Trzeba się jakoś trzymać!
No, super jest to opowiadanie :D
Obiecałam ochrzanić Marcina, ale sama nie wiem, czy jestem w stanie xD Nie po tym, co mi się stworzyło w głowię :p On przez pracę się strasznie zmienił. Może te ciągłe szantaże i niebezpieczeństwa spowodowały, że on chciał się od niej odciąć, by móc się gdzieś ukryć? Nie wiem, no nie wiem. Choć jest skończonym sukinsynem i tego to mu nie odmówię, bo jak on ją traktował?! Dobrze, że na koniec zachował klasę, pozwolił odejść. To w też swojego rodzaju miłość i odpowiedzialność za życie żony. Może to brzmi śmiesznie, bo niby jak, ale ja tak uważam. Ja ostatecznie nie zawieszam sznurka na nim ;p Cieszę się, że mimo wszystko się szanują!
ReplyDeleteA teraz Agata :D Pochwalam ja i kibicuje z całego serca. Słusznie, że nie chce pomocy męża, a rozwód ma być formalnością, a nie walką o pieniądze. Gorsza to ta adwokatka, która chyba i tak zrobi wbrew swojej klientce. xd Mimo wszystko fajnie, że zdecydowała się oderwać od rzeczywistości u boku starego przyjaciela Kacpra. Ciekawy ten facet :D
Ta piosenka na górze jest mega <3 Zakochałam się! :p Wcześniej na komórce nie miałam okazji posłuchać, co teraz nadrabiam ;D Czekam niecierpliwie na następny!
Buziaki, Happiness ;*
wszystkie komentarze takie długie... a ja powiem tylko tyle: jest superświetniemega! pozdrawiam ;)
ReplyDeleteRozdział jak zwykle genialny! Dobrze poznać historię Kacpra i Agaty z młodych lat :) Dobrze, że ma teraz swojego Przyjaciela przy sobie. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)
ReplyDeleteJak będziesz miała chwilkę to zapraszam na nowy rozdział :) http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/
DeleteMusisz mnie tak porządnie kopnąć w sam środek dupska, najlepiej kilkakrotnie. Moje lenistwo po prostu nie zna granic, jest rozpuszczone jak dziadowski bicz i nie da się go okiełznać. Następnym razem proszę mnie trzymać na wodzy, bo znów rozhulam się jak taka koala i czytanie będzie trwało przeszło dwa tygodnie. :P
ReplyDeleteTrochę żal mi Agaty. Ona chyba naprawdę do końca liczyła, że monotonia w ich małżeństwie jest spowodowana przez brak zaangażowania, a nie brak miłości z jednej strony. Ciekawa jestem, czy gdyby kobieta o to nie zapytała, to czy Marcin nie pisnąłby nawet słówkiem. Jak on to sobie wyobrażał? Że życie w takiej klatce, z której tylko on wylatuje na ptaszki, jest przyjemne? Niemniej jednak miło z jego strony, że nie potraktował Agaty byle jak. Chociaż ja w sądzie na jej miejscu kłóciłabym się o choć trochę forsy, w końcu bidulka teraz żyje jak w ubóstwie.
Faaaajny ten Kacper, bardzo. :D Uwielbiam takich świrusów z połączeniem erotomanów, ty chyba dobrze o tym wiesz. :P I bardzo dobrze, że to on poleciał z blondynką do Tajlandii. Nie wyobrażam sobie, aby Agata miała tam gnić z praktycznie obcą osobą. Tak przynajmniej się zabawi, kto wie, może i wróci do przeszłości z przyjacielem? :)
Całuję, Caroline : **
Cały tydzień zbierałam się, żeby dodać tu komentarz i zawsze coś mi blokowało wykonanie tej czynności; jak nie brak netu, to brak prądu, pieczenie różnych łakoci i nieopuszczanie terytorium kuchni :D, albo najzwyczajnie w świecie lenistwo. :P Ale, do rzeczy!
ReplyDeleteUwielbiam Twój styl pisania, wiesz? :) Czyta się i czyta, i ciągle mi mało. :)
Cieszę się, że Marcin okazał resztki...resztki czego? :D Zabrakło mi słowa. :D W każdym bądź razie - że nie okazał się ostatnim dupkiem i nie wywalił jej na zbity pysk, tylko normalnie z nią rozmawiał i że rozstali się we względnej zgodzie. Łaskawca dał jej jeszcze bilety na wczasy i samochód, normalnie big wyczyn.
Agata może teraz odetchnąć z ulgą pełną piersią i zacząć wszystko od początku, bez Majewskiego, w swoim nowym mieszkanku. Z biegiem czasu jakoś je sobie po swojemu urządzi i jestem przekonana, że będzie to jej ulubione gniazdko. :) Oby tylko nie powstały żadne cyrki z tą rozprawą rozwodową, bo ta pani adwokat coś nie bardzo chyba zrozumiała oczekiwania Agaci. Według mnie powinna walczyć o podział majątku, bo komu jak komu, ale jej kasa by się na pewno przydała!
Kacper... Już mi się ten chłoptaś podoba! :D Jestem pewna, że razem spędzą cudowny czas, wypoczną sobie i nagadają się za wszystkie czasy. Dobrze, że to akurat on odezwał się jako pierwszy. Myślę, że mieć takiego dobrego przyjaciela w tych trudnych chwilach, to naprawdę wielki skarb. :) Kto wie, może odżyje w nich dawne uczucie? :) Skrycie na to liczę. :)
pozdrawiam i czekam na dalszą relację z zajebistego wypadu do Tajlandii! :)
Patex :**
PS. Zapraszam na szarlotkę, Łasuchu. :)